Film obejrzalam po raz pierwszy w calosci i w jako takim skupieniu na tvp 2 wczoraj bodajze. Wielkie rozczarowanie. Jedynym pozytywem jest dla mnie postac grana przez Jacka Nicholsona-ze wzgledu na tegoz wlasnie aktora. Po krotce opisze moje zniesmaczenie zmieszane z rozczarowaniem:

postac matki-przerysowana, karykaturalna (pewnie taka miala byc) ale i tak wole ja od jej debilnej coreczki Emmy
Emma-zona Flapa, postac najbardziej mnie irytujaca, przez 90% filmu zachowuje sie jak kwoka, tudziez worek rozplodowy i zywy inkubator w jednym (gdy zaczynaja sie w zwiazku problemy, ona roztrzasa problem jej niezaspokojonego libido). Postac daleka od idealu, zionaca prostactwem i malomiasteczkowoscia. Nie radzi sobie z dziecmi dlatego na przekor wszystkiemu produkuje kolejne i kolejne... Ma szczescie ze zyje w takiej rzeczywistosci, gdze nie musi pracowac zostawiajac dzieci pod opieka przedszkolanki. Mimo iz jej maz, jak sadze czlowiek wyksztalcony (wykladowca na uniwersytecie) to zoneczka w tyle, intelektualnie przede wszystkim. Kolejne doszlifowywanie stereotypu jakoby wyksztalceni i nie glupi faceci posiadali zawsze takie bezmozgie inkubatory jako swoje polowki.Zapewne dla wygody...
postac Flapa-brzydko sie facet zachowal, jednak o dziwo nie wzbudza we mnie wiekszych emocji.
astronauta-Nicholson-jedyna postac ktora wzbudzila we mnie szczera sympatie. O postaciach drugoplanowych jak kochanek Emmy czy jej przyjaciolka nie wspomne bo nie ma oczym.... TAK JAK ZRESZTA O CALYM FILMIE-NIE ZACHWYCIL MNIE, NIE WZRUSZYL, ANI NIE ROZSMIESZYL. :|